Kielce
Menu

Mirosława Sarna - Historia kieleckiego sportu (187)

Dokładnie 35 lat temu, 19 września 1969 roku, kielczanka Mirosława Sarna zdobyła w Atenach mistrzostwo Europy w skoku w dal.
W relacji z mistrzostw w miesięczniku "Lekka Atletyka" (nr 11 z 1969 r.) czytamy, że "Ateny były łaskawe dla kobiet skaczących w dal". Ponieważ zgłosiło ich się 13, eliminacje okazały się niepotrzebne. Rywalizacja o medale rozpoczęła się o godz. 17. Wiał wiatr w plecy, temperatura lekko przekraczała 24 stopnie, a więc wymarzone warunki do skakania.
Zdecydowaną faworytką była Rumunka Viorica Viscopoleanu, która rok wcześniej w Meksyku zdobyła złoty medal olimpijski z rekordem świata 6,82. Mirosława Sarna na meksykańskiej olimpiadzie była piąta z rekordem życiowym 6,47.
W pierwszej kolejce ateńskiego konkursu zawodniczka Budowlanych Kielce skacze 6,48. Ponieważ podczas skoku wieje zbyt sprzyjający wiatr o sile 2,6 m/s, wynik nie będzie się liczył w statystykach. Daje jednak prowadzenie kielczance, gdyż Viscopoleanu uzyskuje tylko 6,45.
W drugiej kolejce pani Mirosławie wiatr wieje w plecy z prędkością 2,0 m/sek, czyli dokładnie tyle, ile dopuszcza regulamin. Ląduje 6,49 m od belki. Viscopoleanu stać tylko na 6,19. Za to 6,44 skacze Norweżka Berit Berthelsen i włącza się do walki o medale.
Następne cztery kolejki nie przyniosą już jednak zmian kolejności w pierwszej szóstce. Mirosława Sarna udowadnia, że jest tego dnia nie do pokonania. W trzeciej próbie skacze 6,45, znów najdalej ze wszystkich zawodniczek. Podobnie jest w czwartej, choć oddaje najkrótszy skok - 6,36. Piątą próbę ma spaloną, a w szóstej znów jest najlepsza - 6,41.
Na pytanie, co najbardziej pamięta z tego dnia sprzed 35 lat, pani Mirosława odpowiada: - Chyba radość ze zwycięstwa i Mazurka Dąbrowskiego, najprzyjemniejsze chwile dla każdego sportowca.
Prócz medalu i pucharu dostała też od Greków maszynkę do golenia nóg dla kobiet. - Rewelacyjna rzecz, jak na ówczesne czasy - śmieje się. Po powrocie do Kielc podejmowana była przez władze i zakłady pracy. Otrzymała nagrodę równą dwóm nauczycielskim pensjom, a jej trener i mąż Edmund - równą jednej pensji. - Przez cały czas uprawiania sportu pracowałam jako nauczycielka i trenerka. Nie byłam 300 dni w roku na zgrupowaniach, jak obecne zawodniczki - podkreśla pani Mirosława.
Od stycznia jest już na emeryturze. Prowadzi zajęcia sportowo-rekreacyjne na stadionie międzyszkolnym. Do wakacji uczyła jeszcze wf. w Zespole Szkół Katolickich. Teraz już nie uczy. - Powiedziano mi, że emeryt za drogo kosztuje i że trzeba ustąpić miejsca młodym - mówi.
W 35 lat po jej sukcesie w Kielcach i całym województwie nie ma obecnie zawodnika, który skoczyłby w dal 6,49 m. Zawodniczki mają olbrzymie problemy z pokonaniem granicy 5 m.

Gazeta Wyborcza 17-09-2004 - Janusz Kędracki


| Index | Przewodnik | Foto Galeria | Rezultaty | Kalendarz | Hotel | Sponsorzy |
Copyright (c) 2001 Wojciech Habdas. All rights reserved.
All photographs (c) 2001.